Nazywa się Tiniteqilaaq. Ma zaledwie 100 mieszkańców, położona jest na zachodnim wybrzeżu kraju, gdzie słońce nie zachodzi przez kilka miesięcy w roku i gdzie samobójstwa to pewnie najczęstsza przyczyna śmierci. To tutaj Molecule, z zawodu pożądany inżynier, dał się zainspirować i napisał materiał, który przeniósł go na następny level. I nie chodzi tutaj o pragnienie izolacji gdzieś na końcu świata, ale raczej o naturalną harmonię nowoczesnej koncepcji dźwięku i energii z duchem naturalnych obrazów.
Ekstremalne warunki są wyzwaniem, a indywidualne dźwięki i atmosfera tego miejsca są wyjątkowymi klejnotami, które należy natychmiast zebrać i przetworzyć. Od czasu realizacji swojego północnoatlantyckiego projektu 60°43’ North, Molecule nosi ze sobą domowe miniaturowe studio - klawiatury, syntezatory, automaty perkusyjne, a zwłaszcza kilka specjalnych mikrofonów, które uchwycą trwałe i ulotne chwile różnorodnych ekosystemów. Jego utwory opowiadają o pojednaniu człowieka z naturą. Słyszysz w nich brutalne kontrasty, od konfrontacji z siarczystymi mrozami, przez wichury i sztormy, po poszukiwania ciszy pośród największych gigantów lodowcowych. Sam artysta twierdzi, że jego praca jest głęboko osobista i kameralna. To zapewne z tego powodu fani mogą dosłyszeć nawet najmniejsze atomowe cząsteczki jego produkcji.