Wyobraźcie sobie, że coś Wam przeszkadza w życiu, więc postanawiacie wpaść w taneczny trans, w stan zmienionej świadomości i budzicie się w znacznie bardziej znośnym świecie! Nie wierzycie? No cóż, uzdrawiająca funkcja ekstatycznej muzyki była kwestionowana od wielu stuleci, ale tajemnicze ceremonie rytualne są nadal praktykowane w wielu częściach świata, bez względu na to, co myślą o tym naukowcy i lekarze. Nie ma znaczenia, co na to wszystko nauka, ważne są osobiste wnioski uczestników, którzy są skłonni przyznać, że traumę można złagodzić tańcem, a nie tylko antydepresantami.
„Odziedziczyłam dar od Boga, którego nie umiem wytłumaczyć” – mówi Um Sameh, 70-letnia piosenkarka z grupy Mazaher, jedna z ostatnich, która utrzymała przy życiu ZAR - wyjątkowy rytuał uzdrawiania w Górnym Egipcie. Jest on całkowicie kontrolowany przez kobietę – szejkę – która bierze na siebie odpowiedzialność za komunikację z duchami. Mężczyźni podczas tego rytuału występują tylko w roli muzyków. Szejka rozpala kadzidło i określa rodzaje rytmów, które identyfikują szkodliwego ducha, na punkcie którego kobieta ma obsesję, a następnie uspokaja go wraz z grupą. „Moim zadaniem jest stopniowe odnalezienie odpowiedniego rytmu. Kiedy go odnajdę, samoistnie zaczynam się do niego ruszać. Od tego momentu pracuję, aby zrelaksować się podczas tańca, pozostawić ciało poza kontrolą i stopniowo wchodzić w trans" – wyjaśniła Um.
Czytaj więcejZar to mieszanka afrykańskiego animizmu i mistycyzmu sufickiego. Rozprzestrzenianie się pogłosek o niebezpiecznej czarnej magii doprowadziło niegdyś do zakazów w Egipcie i przejścia na tajne sesje, dzięki czemu rytuał przetrwał w swojej pierwotnej formie. Społeczeństwo egipskie nigdy nie zaakceptowało zaru. Ceremonia z ograniczeniami rządowymi w XX wieku prawie zniknęła i nadal nie jest pełnoprawną częścią dziedzictwa kulturowego Egiptu, chociaż Um Sameh i Mazaher podróżowali z nim po całym świecie. Ich muzyka i sztuka koncertowa jest według nich jedynym możliwym sposobem na ocalenie tego rytuału.