Kiedy w lutym 2012 roku występował w Białym Domu u boku takich światowych gwiazd jak B.B. King, Mick Jagger czy Buddy Guy, Gary Clark uważany był „tylko” za ucieleśnienie amerykańskiego bluesa. Kiedy ówczesny prezydent Barack Obama zaśpiewał z nim ponadczasowy bluesowy utwór „Sweet Home Chicago” sprzed kilkudziesięciu lat, mogło się wydawać, że tron księcia bluesa nie może mu umknąć. Ale dzisiaj jest trochę inaczej. Gary'emu nie pasowała wyjątkowa pozycja w obrębie nieco samodzielnego gatunku.
W stronę świetnej pozycji na ortodoksyjnej scenie bluesowej pchnął go fakt, że urodził się w 1984 roku w Austin w Teksasie, a to jedno z głównych amerykańskich epicentrów najostrzejszej formy bluesa. Stąd wywodziła się – a przynajmniej tu pracowała – długa linia znanych muzyków: na przykład bracia Stevie Ray i Jimmie Vaughan, z których ten ostatni pełnił rolę jednego z mentorów początkującego Gary’ego. Przecież w Austin muzyków – zwłaszcza muzyków bluesowych – zawsze traktowano poważnie. Kiedy Gary zdobył tam trzy nagrody muzyczne w krótkich odstępach czasu, pięć lat po rozpoczęciu nauki gry na gitarze, burmistrz Austin ogłosił 3 maja 2001 r. Dniem Gary'ego Clarka Jr., co było nie lada wyczynem jak na siedemnastoletniego chłopca.
Czytaj więcejŚcieżka Clarka wydawała się wyraźna. Jednak jego talent, gra, śpiew i umiejętności autorskie znacznie przewyższały oryginalny wkład. Choć Gary nadal lubi bluesa, gra i słusznie jest z nim kojarzony, ostatecznie stał się złożoną osobowością, która w swojej twórczości łączy elementy wszelkiej czarnej muzyki: oprócz bluesa, funku, soulu i rhythm & bluesa nie boi się nawet hip-hopu. Bez wątpienia jest to postać z rodziny "uczciwych pracowników" jak Jimi Hendrix, Prince czy Lenny Kravitz. W końcu nawet kontakty Gary'ego w świecie muzycznym wykraczają daleko poza oddolne: współpracował przy nagraniach z Alicią Keys czy Foo Fighters, a jako mile widziany diabeł został zaproszony na stadionowe sceny przez The Rolling Stones czy Erica Claptona.
Oczywiście stopniowy rozwój dawnego geniuszu bluesa w dojrzałego, złożonego artystę możemy śledzić także na jego albumach "Blak and Blu" (2012), "The Story of Sonny Boy Slim" (2015) i "This Land" (2019). Te trzy albumy studyjne zawierają dwa nagrania na żywo "Gary Clark Jr. Live" (2014) i "Gary Clark Jr. Live / North America" (2017). Ta niezwykła proporcja świadczy o tym muzyku nie mniej niż o wadze i jakości jego występów koncertowych, które charakteryzują się absolutną energią i 100% oddaniem muzyce. Kiedy jesteśmy pod sceną Clarka, dajemy się ponieść i dostrajamy się do jego fali, w ogóle nie ma znaczenia, że zdobywca czterech nagród Grammy i facet, który u progu średniego wieku ma już właściwie osiągnął niemal wszystko, co ważne w życiu muzyka, staje na przeciwko nas z gitarą. Pochłania nas tak, że czas i przestrzeń przestają istnieć, a wszelka światowa chwała odchodzi na dalszy plan.