Całkowicie nieoczekiwana wersja polifonii prowansalskiej na granicy fizycznych możliwości głosu, jeśli nie dalej. W ubiegłym roku, gdy San Salvador wystąpili na jednym z koncertów w ramach festiwalu Womex, podczas którego stali się niespodziewanymi gwiazdami, najczęstsze oceny brzmiały: brak słów.
Trzy wokalistki i trzech wokalistów, którzy, jak ktoś kiedyś mądrze powiedział, zaliczają się do zjawisk, które udowodnią kosmitom, że nasza planeta jest warta ocalenia. San Salvador nie są trudni do opisania, jeśli pamiętacie grupę wokalną Lo Cor de la Plana z Marsylii i ich brzmienie. Provansalczycy prezentują podobną muzykę, lecz w nieco nowocześniejszym wydaniu. Ich polifonia śpiewana jest w języku średnowiecznych trubadurów, którzy od wielu lat pielęgnują tę tradycję w Prowansji.
Czytaj więcejSan Salwador używają tylko jednego tamburynu i dwóch bębnów, a głosem osiągają transcendentny rytm. Ponieważ w swoich szeregach mają wokalistów, kierują się zupełnie innymi formułami harmonicznymi, które w jednym utworze mogą wielokrotnie szokująco się zmieniać. Dzięki temu, kiedy podczas koncertu poczujesz, że San Salwador osiągnęli szczyt, możesz cierpliwie czekać na więcej i więcej...